Mam ogromny problem. Wracając dziś z pracy jak zwykle jechałem przez obwodnicę swojego miasta. Lecę sobie 150, następnie złapałem 180 i trzymałem tą prędkość tak przez 2-3 km. Nagle z tyłu poszedł dym. Zacząłem hamować, samochód zgasł. Obstawiam wypalenie gniazda lub całego zaworu :/ Czy ktoś miał taką sytuację. Gdyby zawory się wypalały moc samochodu na przełomie jakiegoś czasu by spadała, a tutaj nie działo się zupełnie nic Kolega odholował mnie do mechanika, odpaliliśmy ją i wydobył się "metaliczny" dźwięk, coś jakby ciąć piłą i trafić na kawałek blachy, gwoździa itp.
Mechanik ma jutro zająć się samochodem .
Może mi ktoś napisać z jakimi kosztami powinienem się liczyć jeżeli ewentualnie nie da rady odratować głowicy?
Przepraszam za trochę chaotyczne ujęcie problemu, ale jestem strasznie wk&%!*ny.