Ze dwa miechy temu zostawiłem auto na 12 dni na parkingu przy lotnisku. Gdy wróciłem jakoś mnie natknęło żeby sprawdzić poziom oleju... Sprawdziłem i było go jakby mniej niż zwykle, ale w granicach normy. Wsiadłem i próbuje odpalić jak nigdy nic a tu zgon. Kręci, kręci, kręci i nie odpala. Próbuje kolejny raz i kolejny i wyskakuje czerwona duża ikona na FIS-ie od oleju. Podirytowany zacząłem jeszcze raz sprawdzać ten olej nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje. Ale ciągle było to samo. Po kilku próbach znowu wyskoczyła ta ikona.
Zwykle odpala mi natychmiast a tu taka draka.
Już zacząłem myśleć gdzie tu mógłbym kupić olej, ale spróbowałem na koniec jeszcze parę razy i zaczął załapywać, strasznie się dusił i padł... W takim razie ja go jeszcze raz kręcę i znów zaczął załapywać, więc ja gazu dodawałem i tak dławił się jeszcze, nierównomiernie pracował, aż w końcu odżył w pełni wydając z siebie równomierny turkot. Odetchnąłem z ulgą, ale od tamtej pory męczy mnie pytanie co to mogło być. Nigdy nie miałem takich problemów.
Auto mimo tej niemiłej przygody odpala jak zwykle na dotyk bez względu na to czy silnik zimny czy ciepły.
Czy to przez to sprawdzanie oleju?
Czy to przez to, że zostawiłem auto na długi okres czasu na parkingu aż w końcu zaczęło umierać z tęsknoty za mną
Jak zapobiec w przyszłości takim przygodom?