Tajemnicze stuki/trzaski w przednim zawieszeniu- rozwiązanie.
Czytać ludziska,bo więcej nie będę się powtarzał:)
Piszę ten post nie dlatego,że mam problem,a dlatego że rozwiązałem go i chcę nieść pomoc osobom równie zdesperowanym jak ja wtedy,gdy mnie dotyczył. Wtedy sam szukałem jakiejś wskazówki w necie,która naprowadziłaby mnie na właściwy trop,ale znajdywałem tylko i wyłącznie rozpoczęte wątki bez rozwiązania.
Jeśli moderator uzna,że nie w tym dziale napisałem,to proszę o odpowiednie umiejscowienie tematu,bo świeży jestem tutaj i uczę się dopiero
Do sedna- niecałe 2 lata temu,brat kupił 8L-kę z ASZ-em pod maską i na początku było wszystko elegancko,cud miód i malinka,ale jak się po krótkim czasie okazało,pewnie dlatego było wszystko O.K. bo auto przed kupnem cały czas stało (nie jeździło w ogóle) pod chmurką i zawieszenie zaszło rdzą.
Po jakimś tygodniu użytkowania,pojawiły się delikatne stuki,a w miarę jeżdżenia nasilały się i po jakimś czasie już tak waliło,że manewrując pod szpitalem,tak walnęło,że biedne jaskółki które ulepiły sobie gniazdka przy oknach,nagle opuściły swoje domki...
Stuki,puki i trzaski o których mowa,miały charakter przeskakującej sprężyny.Był to krótki,mocny i głucho-metaliczny trzask,który przy skręconych kołach w lewo,pojawiał się z prawej strony i odwrotnie-przy kołach w prawo pojawiał się z lewej strony. Wystarczyło na skręconych kołach (na 1 biegu lub wstecznym) zjeżdżać z delikatnego krawężnika lub na niego wjeżdżać i już waliło,aż się ludzie oglądali lub podskakiwali ze strachu,że petardę im ktoś pod nogi rzucił.
Zaczęliśmy z bratem zmieniać części: sworznie wahaczy,końcówki drążków,tuleje wahaczy,przeguby zewnętrzne i wewnętrzne,łączniki i gumy stabidrążka,łożyska i poduchy McPhersonów i co? I nic,jak waliło,tak waliło nadal.W międzyczasie między tymi różnymi wymianami,byliśmy z bratem u kolegi na szarpakach,skrupulatnie sprawdzaliśmy calutkie zawieszenie i nic! Na szarpakach nie wali!... Teoretycznie wszystko było w porządku i auto nadawało się do jazdy,ale w praktyce,to nawet wsiadać się do niego nie chciało...
Załamani zaistniałą sytuacją rozkładaliśmy ręce,bo jak tu się nie załamać...kupujesz auto,a po tygodniu już nie chce Ci się nim jeździć,baaa,nawet wsiadać do niego. Już nawet sanki przeglądałem,czy jakiś spaw nie puścił i przy naprężeniach nie stuka.Nic z tego,sanki były dobre.
Przełomową stała się chwila,gdy jeszcze raz pojechałem do kolegi i w akcie desperacji powiedziałem- Tomek,rozedrzyjmy go tymi szarpakami!
Darliśmy tymi szarpakami tak,że mało kapci z kół nie pościągało. Wtedy stał się cud i na szarpaku walnęło tak,że w uszach nam dzwoniło przez pół godziny.Powtarzaliśmy ten sam ruch szarpakiem w celu znalezienia luzu (z zatkanymi uszami). Z lewej strony usterka miała miejsce w samej zwrotnicy- okazało się,że całe łożysko chwiało się w niej Normalnie zewnętrzna szalka łożyska przeskakiwała w gnieździe zwrotnicy. Niestety z prawej strony szarpakiem nie udało nam się zlokalizować luzu.
Po powrocie do swojego warsztatu,zdemontowałem lewą zwrotnicę,zdjąłem pierścień segera i położyłem ją na prasie hydraulicznej. Wyobraźcie sobie,że machnąłem wajchą 2-3 razy i łożysko wyleciało niczym flak.Zwrotnica,a w zasadzie jej gniazdo na łożysko było tak wytłuczone,że szok. Zamówiłem zwrotnicę w zamienniku za 199 PLNów,zamontowałem z nowym łożyskiem i lewa strona ucichła
Kolejnym krokiem był demontaż prawej zwrotnicy i postawienie diagnozy. Tutaj na prasie już nie poszło tak łatwo i trzeszczało przy demontażu łożyska. Myślę sobie,ki pieron?! Zacząłem ją wnikliwie oglądać z lewej,z prawej,od dołu i od góry i znalazłem. Stożek (gniazdo) na końcówkę drążka kierowniczego był wytłuczony w kształt jajka. Zamówiłem kolejną zwrotnicę + nowe łożysko,zmontowałem wszystko do kupy i od tamtej pory cieszymy się błogą ciszą
Zapewne ktoś się zastanawia,dlaczego kupiłem zwrotnice w zamienniku,zamiast ori używki. A dlatego tak uczyniłem,ponieważ po przeczytaniu wielu nierozwiązanych tematów na różnych forach i podmianie całego lewego McPhersona z zaprzyjaźnionego szrotu,na którym też waliło,lecz ciszej,doszedłem do takiego wniosku,że te zwrotnice mają wadę fabryczną jakim zapewne jest limit kilometrów. Stąd decyzja moja taka,a nie inna.
Jeśli ten post komuś pomoże,to fajnie,będę miał satysfakcję że mogłem komuś w ten sposób pomóc i pisanie nie poszło na marne.
Pozdrawiam,Michał.
P.S. Podaję linka do wątku na vwgolf.pl gdy jeszcze drążyłem temat http://forum.vwgolf.pl/viewtopic.php...69133&start=14