Kurczę, jeżdżąc w piątek po 3mieście wpadłem w dziurę. Pomyślicie, żem lama, bo nie poczułem. Ale cholera nie było to jakieś szczególne "bumcnięcie", a raczej dziura jakich tysiące w naszych drogach. Jak zwykle odstawiłem samochód na parking wieczorem i było ok (zawsze jeszcze rzucam okiem na auto jak wysiądę). W sobotę schodzę do samochodu, a tam flaczek. Okazało się, że było 0,5 atm. Zrzuciłem koło myśląc, że to pewnie wina starego kominka, a tu zonk - pęknięta alu od wewnętrznej strony (rysa na rancie jakieś 4 cm) i wyrwany kawałem "mięsa" z wewnętrznego boku opony. Zawiozłem do CNF do naprawy - dzisiaj mam odebrać. Cena 225 zł za samą felgę (spawanie plus prostowanie)
Pytanie - czy, mając podejrzenie graniczące z pewnością gdzie się to stało, mogę wystąpić do zarządcy drogi o zwrot kosztów naprawy? Czy jest to już przysłowiowa "musztarda po obiedzie"?