Witajcie,
chciałbym opisać sytuację z dzisiejszego poranka i przy okazji poradzić się bardziej doświadczonych forumowiczów.
Samochód ciężarowy jadąc obok mojego akademika (wyjątkowy wjazd na budowę, normalnie jest zakaz) zahaczył o gałąź krawędzią naczepy i ją złamał, a następnie uciekł z miejsca zdarzenia. Jak można się domyślić, gałąź spadła na moje A3, zaparkowane przy krawężniku. Na szczęście nic nie zostało wgniecione jednak powstało sporo rys (dach, klapa bagażnika, drzwi kierowcy i tył, wersja 3D). Ja zdarzenia nie widziałem, spałem w tym momencie O zdarzeniu poinformowała mnie jedna z sąsiadek, powiedziała tylko, że ciężarówka to zrobiła i nic więcej. Na szczęście w akademiku mieszka więcej koleżanek i jedna z nich spisała nr rej. naczepy. Z tą informacją udałem się do wydziału ruchu drogowego (ul. Hubska Wrocław). Funkcjonariusz początkowo chciał mnie spławić twierdząc, że to gałąź, a nie uczestnik ruchu spowodowała zniszczenia, jednak na moją uwagę, że jednak ktoś tą gałąź złamał i uciekł kazał mi przyjechać jutro autem (pojechałem tramwajem żeby niczego nie ruszać) w celu oględzin. Dodatkowo w momencie powrotu do akademika z komisariatu, przy aucie stał radiowóz i funkcjonariusze sporządzali raport. Spisali moje dane, dane świadka i powiedzieli, że przekażą ten raport do wydziału ruchu.
Chciałbym się zapytać, czy ktoś miał podobne doświadczenia, ew. z punktu widzenia ubezpieczyciela jakie mam szanse na odszkodowanie?