jak w temacie kolejna opowiesc... lecz nie zemna w roli glownej...
ale ....
wracam sobie godzina 20:30 do domku katowicka... z naprzeciwka leci suka na sygnale tzn drogowka... widze ze ma wlaczony kierunek w lewo wiec pewnie bedzie zawijac zaraz...
jade jakies 2km dalej (130/140) widze w lusterku merca CLK takie duze z okularami a za nim ktos mruga dlugimi ... no to ja na prawy pas i zobaczylem ze zanim leca palki a gosc nie zjezdza wiec pierwsze co pomyslalem to to ze zanim jada i go scigaja ale predkosc trzymalem .. podjechali domnie tzn merc mnie wyprzedzil tak ze suki zrownaly sie zemna a merc dalej na swoim pasie nie spada...
... i co slysze megafonu policji ... WYPIER...LAJ TYM MERCEDESEM krzykneli i zjechal hahaha mysalem ze skonam ... oni gdzies sie spieszyli pewnie do wypadku czy cos... a ten ciec sie nie usowal ale fajnie bylo to uslyszec z ust gliniaza
no i se pojechalo ale zabawna anegdotka