Dziś wybrałem się w dłuższą trasę. Po rozgrzaniu silnika postanowiłem pobujac się niunią. Wcisnąłem gaz... Usłyszałem zawodzenie - ciche wycie turbinki, przyspieszenie zaczęło wciskac mnie lekko w fotel... i nagle...cisza. Nie ma wycia. Przyśpieszenie Ursusa C-330. Cisnę gaz i nic. Wpadłem na durny pomysł. Zatrzymałem sprzęta. Zgasiłem silnik, wyłączyłem zapłon - po 10 sek odpalam. I znów, zawodzenie, kop i nagle cisza. Turbinka wytrzymała kilkanaście sekund. Po jakimś czasie przekonałem się, że jak delikatnie przyśpieszam, turbinka wytrzymuje nieco dlużej...
Czy ktos poradzi mi co z tym zrobić? Zdechł wiatraczek, zaworki jakie czy sterowanie? Podkreślam, że wyłączenie zapłonu "ożywia" turbo, szkoda tylko, że na chwilę...
Pomocy koledzy, pomocy !