Wiem, macie rację. Problem tkwi w mojej pracy. :/ "Szarpie" min. 10h dziennie, w miesiącu mam przepracowane po ok 240-250 godzin. Gdy znajdę czas (a staram się min. 4 razy w tyg.), idę na siłownię. Wtedy ćwiczę np. 3 partie na jednym treningu, nie np. biceps 2h. Po dwa ćwiczenia na jedną grupę mięśni. Troszkę dłuższe przerwy no i ok 1.5 do max. 2h wychodzi. Dzięki temu ćwiczę wszystko w miarę równomiernie, bo inaczej byłyby zbyt duże przerwy między treningami poszczególnych partii.

A co ciekawe największe przyrosty mam jak na razie na tych partiach, które ćwiczę na końcu.