Historia campera, który camperem nie jest

Marzenia są po to żeby je spełniać – mawiają. Jak każdy (tam myślę) posiadamy marzenia, te mniejsze i te większe. Rok temu dokładnie chwilę po Naszym ślubie zamarzyliśmy o Norwegii.

nasz-camper_1003227

Niezwykłe jest to, że tekst o camperze, który camperem nie jest a w dodatku jest naszym autkiem, które zawiozło nas na nasz własny ślub, powstał na promie do Szwecji. Gdzie spędziliśmy dziesięć długich godzin na przeprawie przez Bałtyk, gdzie Polacy wypili więcej piwa podczas jednego rejsu niż nasza dwójka w przeciągu ostatniego pół roku, a słowo na k obijało się o uszy częściej niż cokolwiek innego.

Ale miało być o camperze. Marzyliśmy o Norwegii jak naćpani, oglądaliśmy na YouTube wszystko co miało w tytule Norwegia, Norway, wyprawa na Nordkapp, Lofoty, czy inne podobne nazwy. Mieliśmy plan, zabrać rowery i wyruszyć na podróż z sakwami na Przylądek Północy, ba kupiliśmy nawet rowery i sakwy ! I „przygotowując się do wyprawy” przespaliśmy się w namiocie „na dziko” nad Zegrzem. Nawiasem mówiąc wspominam to fatalnie a gdy widzę ślimaki mam obrzydzenie, te obślizgłe stworzenia oblazły nam nocą cały namiot, tacy z nas wyprawowicze, że nawet nie mieliśmy wtedy ze sobą karimat. Zagłębiając się w temat wyprawowo-rowerowy, zrozumieliśmy, że dwa tygodnie urlopu to nie są trzyma miesiącami i te rowery to chyba średni pomysł.

audi_sprawdz2

Norwegia nadal była w naszych sercach, chociaż ja nie wierzyłam, że pojedziemy, dużo się działo, zmieniłam pracę i urlopu zrobiło się mniej i wiary w to, że zobaczymy kraj wikingów u mnie prawie nie było.

Historia naszego campera nie jest taka oczywista, na początku chcieliśmy kupić bus i przerobić na campera, przecież ludzie to robią! Może ludzie tak, ale nie Brzozowscy. Nie mieliśmy kompanów do tego szalonego pomysłu a tym bardziej nie mieliśmy wolnej gotówki na takie zakupy. Śledząc Internet w nie do końca lubianej przeze mnie pracy, gdzie frustracja rosła z dnia na dzień, a zbliżająca się jesień tym bardziej nie nastrajała mnie pozytywnie, znalazłam parę Amerykanów, których KOCHAM, serio bo dzięki nim uwierzyłam, że się da. Że można. Pomimo ograniczonych funduszy, braku campera i miesięcznego urlopu. Fresh Off the Gird – kiedyś Was uściskam!

Ta niezwykle fajna Para w swoim małym samochodzie ma łóżko i porzuciła swoje życie i podróżuje po Stanach i Kanadzie. Zapragnęłam tego samego! Tak łącznie z porzuceniem życie w Warszawie i ruszeniem przed siebie, jak zwykle w takich momentach małżonek ostudził mój zapał, jednak pomysł łóżka w BZIE bardzo mu się spodobał. Trzeba działać! Jak z nieba spadły nam targi Motor Show, gdzie poznaliśmy Pana Krzysztofa, autora projektu smartcamp.pl. Pan Krzysztof nazywany przeze mnie Konstruktorem, tworzy łóżka, zabudowy w samochodach! Stworzył zabudowę również do naszej BZY. Totalnie nie pobierając opłaty za robociznę, kosztowały nas same materiały i butla gazu na podróż do Rzeszowa. Tak oto dorobiliśmy się campera! Nie jest to rozwiązane w 100% idealne i wygodne. Jednak posiadamy w swoim samochodzie łóżko, przestrzeń załadunkową i całkowitą mobilność. Przebyliśmy 5000 km przez Norwegię, Szwecję i Polskę. Zrealizowaliśmy swoje marzenie, okupione niekiedy łzami, stresem i małżeńskimi sporami. Ale zrobiliśmy to.

bza

Jeśli chodzi o campera w Audi a3, żeby rozłożyć zabudowę musimy zostawić siedzenia tylne w domu, rozkładamy jak z klocków lego zabudowę, mamy przestrzeń na bagaże, pod naszym łóżkiem, materace wygodne do spania. W środkowej części samochodu jest nawet miejsce na zapasowe koło i wyposażenie używane od czasu do czasu. Jest też mini kuchnia. Nie oszukujmy się no camper to to nie jest, to raczej półśrodek, rozwiązanie dla małżeństwa na dorobku, za młodych i za biednych na prawdziwy domu na kółkach 🙂

audi_sprawdz1

Fajnie jest mieć samochód, który jest częścią historii życia, jest z Nami, podróżuje i połyka kilometry jak szalony. Zresztą przekonasz się o tym w kolejnych relacjach i tekstach z Norwegii! Będzie o skalnym pipku, który więcej zabrał niż dał, lodowcu, prześladujących nasz trollach, miejscach, które zachwycaj i miejscach, które rozczarowują. Tylko 10 dni, jeden samochód, dwoje nie do końca normalnych ludzi i ogromna chęć zobaczenia Norwegii!

lozko

mini-kuchnia

Wyprawa BZĄ była dla mnie jednym, ogromnym wyjściem ze strefy komfortu i nie będę udawać, że nie bałam się spać na dziko w samochodzie, że kilka razy skapitulowałam i spaliśmy na campingu gdzie czułam się bezpiecznie, nie ściemnię też, że gdy śmierdziałam wilgocią jak skarpety zostawione pod śmietnikiem wybrałam spanie w drewnianym, ciepłym domku. Jednak każda, nawet nieplanowana wydana korona była warta tych przeżyć, widoków, przyrody, która zapiera dech w piersiach. Żadna podróż, a trochę ich było nie nauczyła mnie tak wiele, pokazała, że naprawdę da się wyjść z ciepłej, bezpiecznej strefy, że po wyspaniu we własnym łóżku brakuje samochodowego biwaku i mimo niedogodności i pewnych wad campera w wersji mini, planujemy za rok kolejną podróż.

w-samochodzie-mozna-polezec_1004817

Źródło: http://www.podroze.pl/wasze-wyprawy/relacje/relacja/historia-campera-ktory-camperem-nie-jest,6052/